środa, 28 maja 2014

Ewakuacja

Dzień jak co dzień, znaczy co drugi dzień. Idę sobie piechotą do Wileńskiego, jak zawsze, gdy zmierzam do biura. Po drodze - jak w każdy nieparzysty dzień pracującego tygodnia - mijam prawdopodobnie nielegalnych imigrantów (łamana polszczyzna z zaskakująco wyraźnym "papierosy"), zachwalających dobra schowane w plastikowe siaty.
Podobno są lepiej zaopatrzeni niż niejeden kiosk. No i ceny takie konkurencyjne.
Mnie jednak bardziej zastanawia ich nietykalność - spotykam ich tu odkąd rozpoczęła się budowa metra, czyli już ze trzy lata. Teraz spotykam ich codziennie. Wszyscy wiedzą. Oni handlują. Naprawdę nie da się nad nimi i tym procederem zapanować?

Plakat ostrzega więc handlarzy, naśmiewa się z nich, komentuje sytuację? No nie wiem.


PS: Znów wyszedł mimowolny autoportret, tym razem z kwiatem we włosach. Widzi ktoś poza mną?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz